Ten weekend był naszej „małej rodziny”.
Podróże nie muszą być dalekie, zorganizowane, przemyślane i zaplanowane żeby się świetnie bawić i poczuć się jak turysta. W ostatni weekend przyjechaliśmy do Kamiennej Góry na Dolnym Śląsku. Miasteczko w pełni słońca prezentowało się uroczo, pewnie romantyczny czas z mężem zamroczył mnie do tego stopnia. Rok temu odwiedziliśmy to miejsce w ulewne dni, pełne chmur i schyłku lata. Było smutno i tak zwyczajnie. W tym roku było zupełnie inaczej. Kamienna Góra to miasto zupełnie normalne, posiada ryneczek, ratusz i różne mieszkalne budynki. Więc w czym ten czar ? W zakamarkach ulic wypełnionych kwiatami, w małych okienkach kamienic, starej kawiarni i staromodnych barach. Niby czas się zatrzymał i czujesz się jak w skansenie, a z drugiej strony czuć w tych miejscach klimat z lat świetności. Bary wyglądają jak z lat 90, tak samo pachną i mam wrażenie, że te same kelnerki obsługują co wtedy. To wszystko wydaje się swobodniejsze, zwyczajne i klimatyczne.
W lokalnej jadalni przy ratuszu zjedliśmy pyszny obiad jak u babci ( 22 zł za dwie osoby), w cukierni kupiliśmy domowej roboty sernik i zdążyliśmy na ostatni stragan staroci. Było warto i bardzo przyjemnie.
Lubię takie polskie miasteczka. A jak jest u Was? Macie swoje „zwykłe” wyjątkowe miejsca ?